Obiecująca. Młoda. Kobieta przeciwko popkulturze

Obiecująca. Młoda. Kobieta obiecała widzom bardzo konkretne emocje. Dostarczyła ich w nadmiarze. Do tego dołożyła komentarz na temat współczesnej popkultury. I jeszcze esej o roli kobiety w kinie. Teraz siedzę i nucę Paris Hilton. Dlaczego?
Moja praca przez długie lata kręciła się wokół promocji filmów, więc napatrzyłem się na wprowadzające w błąd zwiastuny, tytuły tłumaczone na kolanie i premiery przekładane w nieskończoność lub odwoływane w ostatniej chwili. Nie dziwi mnie już nic, a najmniej to, że rozmowa o Obiecującej. Młodej. Kobiecie (Promising Young Woman) zawsze zahacza o zwiastun i czasem plakat, które obiecywały dynamiczny thriller o zemście. Kto z takim nastawieniem siadał do seansu, mógł potraktować to wszystko bardzo poważnie. Tymczasem ten film to pastisz i czarna komedia, która pogrywa nawet ze swoim własnym tematem.
Zaczyna się od komedii. Cassie (Carey Mulligan) znowu odstawia swój popisowy numer: jest sama w barze, kompletnie pijana, pozwala „poderwać się” miłemu chłopakowi i gdy oboje lądują w łóżku – niespodzianka! Cassie przez cały czas była trzeźwa, a to wszystko tylko po to, by zszokować i upokorzyć potencjalnego gwałciciela. Był taki miły i czarujący, głównie w swojej własnej głowie, ale nie zawahał się przed wykorzystaniem nieprzytomnej, bezbronnej dziewczyny. Pora na karę.
Miłe złego początki
To jej osobista, uogólniona zemsta, dla której poświęciła wiele. Teraz jednak pojawia się gość z przeszłości – przystojny i zabawny Ryan (Bo Burnham). Młody lekarz jest zdeterminowany, by przekonać Cassie do siebie. Czas na komedię romantyczną! Jednak wraz z Ryanem powracają wspomnienia wszystkich ludzi, na których dziewczyna powinna – nie, ona musi! – się zemścić. Może jednak revenge movie? Gdyby nie ta trauma z przeszłości, dziewczyna miałaby szansę na szczęśliwe życie. To, że nie potrafi odpuścić, jest jej życiowym i filmowym dramatem.
Emerald Fennell – reżyserka i scenarzystka Obiecującej. Młodej. Kobiety – miesza gatunki filmowe z uporem i intensywnością, za którymi trudno nadążyć. I może naprawdę nie ma takiej potrzeby. Owszem, temat jest trudny, bohaterka skrzywdzona, ludzie głupi, a życie paskudne i pomocy znikąd. Jednak najgorsze, co można zrobić sobie i w ogóle, to potraktować ten film ze śmiertelną powagą. Tak oglądany, nie wytrzymuje porównania z rzeczywistością.
Kobieta, która doświadczyła przemocy seksualnej, raczej nie narażałaby się na nią regularnie, nawet w imię zemsty. A jeśli już, pewnie robiłaby swoim potencjalnym agresorom znacznie więcej, niż tylko groziła palcem. Po tym, co przeszła, raczej nie pozwoliłaby na nazywanie siebie „dziwką” – nawet czułym tonem, w żartach. Też chyba żaden szanujący się aptekarz nie pozwoliłby na zdemolowanie swojego biznesu tylko po to, by para zakochanych mogła odstawić taniec godowy do Stars Are Blind Paris Hilton. Nie chcę ferować żadnych wyroków w tych sprawach, bo ludzie są różni (szczególnie aptekarze), ale tak mi się po prostu wydaje.

Właśnie dlatego lepiej, prędzej czy później, przyjąć pozycję dystansu, do czego film dyskretnie zachęca właściwie od pierwszych minut. Młoda. Obiecująca. Kobieta to nie przedstawienie rzeczywistości ani fantazja na jej temat. To bardziej przedstawienie tego, jak przedstawiana jest rzeczywistość. To przegląd różnych sztamp, schematów i fantazji, które pojawiają się od dziesięcioleci w popkulturze, mediach, a w efekcie – przenikają do codziennego życia. Z bohaterką, która przeskakuje z jednego zestawu oczekiwań do innego i żadnego w pełni nie potrafi wypełnić.
Nice guy
Kiedy pisałem wcześniej o tym, że nadejście księcia z bajki zmienia film w komedię romantyczną, nie recenzowałem ani nie oceniałem – jedynie opisywałem fakt. Zresztą czarujący Ryan jest świetną postacią, by to wszystko pokazać, bo został wycięty i zlepiony z kilku innych filmów i kilku innych bohaterów.

To idealny facet, który pojawia się, by wyrwać Cassie z życia, w którym jest uwięziona przez traumę z przeszłości. Jest cierpliwy i zdeterminowany, wierny i troskliwy, zabawny i męski. A do tego pediatra – czyli materiał na wspaniałego ojca. Z nim Cassie ma życie jak w nowoczesnym romansidle. Najpierw są nietypowe zaloty, potem tańczenie, jakby nikt nie patrzył, wylegiwanie się w łóżku i obowiązkowe żarty z tego, że matka jest atrakcyjniejsza od córki. To taki mężczyzna, który może w każdej chwili uratować zagubioną owieczkę i podnieść ją do własnego poziomu. Ultimate nice guy, pan i zbawca. Bez takiego Ryana, Briana, Roberta czy innego Michaela kobieta by zginęła!
Wszystko wykrojone z generycznej komedyjki. Ale już kolacja u rodziców to scena wycięta z dramatu o kobiecie, która wraca do życia po rozwodzie. Testy charakteru, które Cassie robi swoim dawnym wrogom – thriller o zemście. Wieczór kawalerski – amerykańskie filmy o imprezach i bracholach. Nawet zakończenie już gdzieś widziałem, może więcej niż raz. Reżyserka nie tworzy łagodnych przejść między gatunkami i motywami, ale celowo je wzmacnia. Zestawia ze sobą kontrasty, czasem w jednej scenie, co tworzy zupełnie absurdalne obrazki, szczególnie pod koniec filmu.
Główna bohaterka zamieszkuje te różne światy na tyle, by film połączył się w jakąś historię, ale nie jest ona ani spójna, ani wiarygodna, a emocjonalny ładunek skacze tu i tam (choć nie oznacza to, że film jest lekki i przyjemny w odbiorze). Wygląda to trochę tak, jakby Emerald Fennell zrobiła film o innych filmach mniej dla widzów, a bardziej dla swoich kolegów po fachu. Obraz, którym mówi: tak przedstawiacie kobiety, w takich historiach je umieszczacie, a skoro ja mogę sprowadzić to wszystko do absurdu, po prostu je odtwarzając, może powinniście jeszcze raz przemyśleć swoje wybory?

Zawsze będziesz porażką
Naprawdę mam nadzieję, że tak było, bo inaczej musiałbym przeprosić wszystkich znajomych, którzy narzekali na ten film w ostatnich dniach, a ja broniłem go niczym pantera. Ten tekst pewnie w ogóle by nie powstał, bo jestem leniwą bułką gdyby nie ich konstruktywna krytyka. Kocham Was, ludzie. Nawet mocniej, gdy się nie zgadzamy.
Zacząłem od promocji i na niej skończę, bo najczęstszym wątkiem w tych prywatnych dyskusjach było to, że film okazał się czymś innymi, niż dystrybutor obiecał. Kilka miesięcy temu wzruszyłbym tylko ramionami, jak robiłem to niezliczoną ilość razy na przestrzeni minionych lat. Jednak teraz, gdy część filmów pojawia się od razu w serwisach VOD, a inne tylko przez krótką chwilę goszczą na ekranach kin, sensowna komunikacja jest kluczowa.
Publiczność kinową wystarczyło oszukać raz – ludzie kupowali bilet, oglądali film, a pretensje mogli mieć po seansie. Teraz, jeśli thriller okaże się czymkolwiek innym, każdy może zatrzymać odtwarzanie i poszukać czegoś innego.
Adam Zyskowski