Blog

Wiedźmin. Jedyny słuszny – bo polski!

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP

Nie ten od Netfixa ani nawet nie ten od CD Project RED. Jedyny prawilny Wiedźmin od 2001 tuli się do nagiej piersi Grażyny Wolszczak, a widz okrywa go wyobrażonym skrzydłem orła białego.

O Wielka Melitele, zmiłuj się nad wszystkimi, którzy przypadkiem lub celowo odnajdą film Wiedźmin na VHS, DVD lub VOD Telewizji Polskiej. Wiele już napisano o tym filmie (oraz serialu) i mogłoby się wydawać, że więcej nie trzeba. Jednak wobec zbliżającej się wielkimi krokami amerykańskiej adaptacji od Netfixa wszyscy zdają się z nostalgią przypominać, jakim wspaniałym Białym Wilkiem był Michał Żebrowski, z jakim pietyzmem oddano na ekranie jego przygody – tak polsko, słowiańsko i w ogóle nie mulikulti!

Jedyny zwiastun, jaki udało mi się znaleźć, ale przynajmniej jakość obrazu dorównuje jakości scenariusza.

Biedni głupcy.

Nie wołaj o pomoc – nie nadejdzie

Polski Wiedźmin narodził się jako 13-odcinkowy serial będący adaptacją opowiadań Andrzeja Sapkowskiego ze zbiorów Ostatnie życzenie i Miecz przeznaczenia. W tamtych czasach (zamierzchły rok 2001) Telewizja Polska produkowała seriale i po ich odpowiednim przycięciu wpuszczała do kin jako filmy pełnometrażowe. Czy dalej tak robi, tego nie wiem – od kilku lat nie oglądam ze strachu.

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP
Autor tekstu po obejrzeniu filmu Wiedźmin w 2019 roku

Wiem jednak, że Wiedźmin w wersji filmowej ma wszystko to, co żenuje i smuci w rozciągniętym serialowym oryginale. Jakoś nikt nie pomyślał, że – skoro czasu jest mniej – warto pokazać te dobre momenty. Zamiast tego zrobiono wbrew rozsądkowi, ale nawet w takim szaleństwie jest metoda. Oglądając ten montaż, można zobaczyć, jakie priorytety mieli jego twórcy i jak serial tłumaczy się na film.

Najwięcej czasu trwają walki i sekwencje akcji. Zdecydowanie po macoszemu potraktowano rozwój postaci i zasady rządzące światem Sapkowskiego. Pierwsze sceny, pokazujące życie i rytuały wiedźminów, zostały pocięte tak, że zmieniły się w serię migawek. Służą one bardziej przedstawieniu głównego łotra tej historii (dopisanego przez scenarzystę na potrzeby filmu) niż wiedźmińskich zasad i tradycji.

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP
Zaraz, to nie jest plan Ogniem i mieczem 2?

Dlatego jeśli ktoś stracił czujność i mrugnął w złym momencie, mógł czuć się zagubiony w chaosie, który następuje później. Bo oto kolejna, założycielska historia (w której Geraltowi zostaje obiecane Dziecko Niespodzianka) również jest serią migawek. Tu jest nawet gorzej, bo opowieść jest bardziej skomplikowana – postaci jest sporo, ich motywacje są różne, wydarzenia pędzą, a dialogi i interakcje urywają się w absurdalnych momentach. Gdy w finale wątku pojawił się przeklęty rycerz, a księżniczka Pavetta nagle pokazała magiczne zdolności, ból głowy, uszu i oczu sięgnął zenitu.

Jakaś żyłka musiała mi pęknąć w środku, bo następny fragment oglądałem już z pewnym zobojętnieniem. Opowieść o złotym smoku znalazła się w filmie głównie po to, żeby pokazać ludzką stronę głównego bohatera – to widać od razu dzięki dłuższemu, tym razem łaskawie nieuciętemu dialogowi. No i żeby ten osławiony smok się nie zmarnował. W końcu „Smoku, jesteś piękny” – jak zakrzyknął Jaskier. To też jednak nie działa, bo tempo i migawkowy charakter montażu są utrzymane.

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP
„O rany, jaką ty masz żuchwę…! W sensie, że takie białe zęby.”

Później jest nieco lepiej i historia zdecydowanie zwalnia, wątki zaczynają się jakoś łączyć, a dialogi rzadziej urywają się bez sensu. Ale to, że jest nieco lepiej, wcale nie oznacza, że jest dobrze. Wciąż ciężko się na to patrzy, ciężko się tego słucha i ciężko się żyje, gdy Wiedźmin przewija się przed oczami. Zabrakło wprawdzie czasu i miejsca na takie błahostki jak rozwój postaci i prezentacja świata, ale na nagie piersi – już tak, i to w różnych wielkościach i kształtach. W końcu to polski film!

Nie próbuj się bronić – szkoda sił

Czytając książki Andrzeja Sapkowskiego, można mieć problem z opisami walk. Żeby je w pełni zrozumieć, warto sięgnąć po słownik. Jednak nawet dla tych, którzy nie prenumerują Twojego Szermierza, jest jasne, że w świecie fantasy pojedynki wyglądają rycersko… i średniowiecznie! Albo przynajmniej tak, jak w wielu innych filmach. Wystarczyło zobaczyć coś na wzór.

Tymczasem do Wiedźmina Telewizji Polskiej nikt nie zatrudnił mistrza fechtunku ani nawet LARP-owca, który pokazałby, jak mniej więcej walczono europejskimi mieczami. Zamiast tego jakiś geniusz zatrudnił do szkolenia aktorów i układania choreografii walk instruktora aikido. Pewnie przez to sceny pojedynków wyglądają sztywno, miecze nie uderzają o siebie, a sam wiedźmin Geralt walczy, okazyjnie przybierając samurajskie pozy.

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP
No dobra, to w ogóle przemilczmy…

Z rzeczy, które powinny być atutem Wiedźmina, a zostały kompletnie położone, trzeba też wspomnieć o efektach specjalnych. Twórcy filmu stworzyli potwory zarówno w formie wielkich rekwizytów, jak i komputerowych efektów. Problem polegał na tym, że ani jedne, ani drugie nie wyglądały dobrze na ekranie. Gumowe monstra były sztywnymi kukłami, które ożywiono skaczącym obrazem i trzęsącą się kamerą. Trochę krzyków Żebrowskiego, dużo machania rękami i… już po walce.

Na drugim biegunie jest komputerowy smok, który do dziś jest powszechnie przywoływany jako jeden z najgorzej wyglądających efektów specjalnych polskiego kina. Trochę smoczyca ze Shreka (premiera w tym samym roku), a trochę Andrzej Chyra. Ja wiem, naprawdę wiem, że Polska to nie Hollywood, ale jeśli w kinach można było oglądać w tym samym czasie Władcę Pierścieni i Park Jurajski 3, to – przepraszam bardzo – ale coś takiego nie ma prawa przejść. Smok podobno pochłonął większość budżetu, co może tłumaczyć, dlaczego inne sceny pokazujące magię wyglądają tak tanio.

Zastanawiałem się też, gdzie podział się rubaszny, ale przy tym jednak inteligentny humor – znak rozpoznawczy prozy Sapkowskiego. Wiedźmin jest śmiertelnie poważny, zawsze napięty, bez przerwy walczy o przetrwanie swoje lub innych. Nawet Zbigniew Zamachowski, który do serialowej wersji wprowadza jakąś lekkość, tu ma najwyżej dwie albo trzy sceny komediowe – w tym jedną nakręconą w ciemnościach i z dużego oddalenia, gdy pijany nie może jechać konno i Biały Wilk musi go prowadzić. Szczyt komedii.   

A przecież mogło – nawet kosztem szeroko reprezentowanych kobiecych piersi – pojawić się na ekranie choćby to:

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP

Nie, poważnie, spójrzcie tylko na to:

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP

Ha, to była pułapka. Teraz nie możecie już tego odzobaczyć:

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP

Nie pokonasz miłości

Ale nie jest tak, że polski Wiedźmin w wersji filmowej nie ma żadnych odkupieńczych elementów. Już od pierwszych sekund – muzyka. Choć nie jest to Ennio Morricone, jakoś zapada w pamięć. Włączając po latach tę polską produkcję, od razu rozpoznałem dudniące bębny z przewodniego motywu. Piosenki Jaskra – do czego przyznaję się nie bez wstydu – zdarza mi się nucić pod prysznicem. Nawet jeśli nie pasują do mnie, pasowały do Wiedźmina i jego okołośredniowiecznego klimatu. Zaś Nie pokonasz miłości – utwór Roberta Gawlińskiego promujący produkcję – okazał się faktycznie rydwanem stukonnym, bo nawet dziś można go usłyszeć w radiu.

Jaśniejszym aspektem tego filmu jest też obsada. Nie chodzi nawet o to, że aktorzy jakoś szczególnie grają. Na ekranie naprawdę widać, że prawie każdy – walcząc ze scenariuszem i fizycznym bólem – wypowiada banalne kwestie. A jednak większość aktorów pasuje do swoich postaci. Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak czy Ewa Wiśniewska grają charyzmatycznie i z przekonaniem, nawet jeśli nie ma tego wiele. Nostalgia zadziałała i gdy ostatnio przypominałem sobie książkowy oryginał, w mojej wyobraźni zastąpili Jaskra, Yennefer i Calanthe.

Jednak to Michał Żebrowski stworzył kreację najbardziej zapadającą w pamięć, a też tytułowy bohater jest jedyną naprawdę doinwestowaną – dosłownie i w przenośni – postacią w filmie. Wszystko kręci się wokół Białego Wilka, który poszukuje Ciri. Po drodze ma różne przygody, zbacza z drogi, ucieka przeznaczeniu, ale ostatecznie zawsze wraca, nawet wbrew sobie, na wytyczony szlak… Żebrowski świetnie radzi sobie z oddaniem tej dynamiki.

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP

W skórzanej zbroi, starannie ucharakteryzowany, pracujący tak głosem, jak i mieczem, wyróżnia się jeszcze mocniej na tle całej obsady – inne postacie są tylko tłem dla Geralta z Rivii. Widocznie twórcy stwierdzili, że zaprezentują porządnie chociaż jeden element. Cieszę się, że padło akurat na ten.

Odłożysz wszelką broń

Nie jest tak, że Wiedźmin to dobry film. Wręcz przeciwnie. Biorąc pod uwagę formalne i techniczne aspekty, jest koszmarem. Jednocześnie jednak ma pojedyncze elementy, które spajają cały ten bałagan i pozwalają sądzić, że jest lepszy niż w rzeczywistości. Czas też robi swoje i przysłowiowo leczy rany. Kto kiedyś oglądał Wiedźmina z zażenowaniem, dziś może to robić z czułością, jaką obdarza się bardzo głupiego szczeniaka. Ostatecznie nawet humor zaczyna się tu przebijać niczym procenty w domowym winie – niezamierzony i wynikający z technicznych niedostatków, będzie pewnie z czasem nabierał jeszcze większej mocy.

Jednak nawet nostalgia za starym (nie)dobrym polskim Wiedźminem nie usprawiedliwia hejtowania netflixowego serialu The Witcher jeszcze przed jego premierą. Jasne, zwiastuny nie powalają. Wygląda na to, że również w nowej wersji humor będzie niezamierzony, a napakowany Henry Cavill może bardziej pasuje do roli He-Mana niż Białego Wilka. Ale źródeł krytycznych komentarzy szukałbym w innym miejscu.

Może cały problem bierze się z tego, że Polacy to jeszcze dzicy odbiorcy popkultury i wielu nie rozumie, że ich ulubiony bohater to warta miliony licencja? I to nawet jeśli 15 lat temu czytanie książek było dla nich wspaniałym, osobistym doświadczeniem. Pisarz, producenci filmowi, scenarzyści i reżyserzy mogą zrobić z Wiedźminem w najbliższych latach, co tylko zechcą – byle tylko zarobić jak najwięcej. Widzowie nie mają jeszcze pełnej świadomości, jak to działa. Coś tam słyszeli à propos Batmana czy Avengersów, ale do tej pory nie było postaci, która stałaby się polskim towarem eksportowym na taką skalę. 

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP
Zero presji, stary.

Właśnie dlatego to, czy wiedźmin Geralt ma twarz Michała Żebrowskiego, czy Henry’ego Cavilla, to żadna różnica. Czy Yennefer jest Anyą Chalotrą czy renderem z gry, a Jaskier dokładnie odpowiada opisowi z książki – do tych spraw nikt nie powinien się przywiązywać. Jasne, dobry casting i dobre aktorstwo potrafią dodać filmowi niejedną gwiazdkę, ale widziałem dziesiątki przykładów, gdy niezła obsada nie ratuje filmu czy serialu. Jeden konkretny przykład? Właśnie polski Wiedźmin z 2001 roku.

Dlatego jeśli będę narzekał na serial The Witcher, to dopiero po premierze. Książki Sapkowskiego – mimo bogactwa świata i literackiego kunsztu autora – są przede wszystkim dobrą przygodową czytaniną. Tak też traktować należy wszystkie ich adaptacje. Jeśli najnowsza będzie działać na widzów tak jak oryginał, to naprawdę nie ma znaczenia, kto chwyta za miecz.

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP

Jednak – nie bądźmy naiwni – wielu internetowym krytykom nie chodzi nawet o to. W wyobraźni czytelników (i powszechnym przekonaniu całej reszty) utrwalił się obraz białych, turbosłowiańskich bohaterów książek Sapkowskiego. Polska adaptacja i gry komputerowe tylko scementowały taką optykę. A tymczasem pierwsze doniesienia na temat The Witcher dotyczyły kolorowych aktorów w obsadzie. Żartom, uszczypliwościom i wprost rasistowskim komentarzom nie było końca. Trafiłem nawet na wywód pewnego mędrca, którzy twierdził, że w adaptacji Netflixa nie może być kolorowych aktorów, bo nie nastąpiła tam ewolucja ludzi, tylko magiczne bum (zwane Koniunkcją Sfer).

Czekaj… co?!

Kiedy bardzo smutni i samotni ludzie próbują interpretować zasady rządzące światami fantasy według swojej żelaznej logiki, jest to równie śmieszne, co straszne. Szukanie usprawiedliwień dla własnych uprzedzeń jest, rzec należy z pełną powagą, chujowe.

To prawda, że książkowy oryginał powstał w Polsce, stworzył go polski pisarz, inspirując się historią (oraz legendami) Polski i Europy. Ale cóż z tego? Dziś jest licencją, własnością intelektualną i już dawno poszedł w świat. A jego fantastyczny charakter pozwala mu ewoluować w kierunkach wymykających się rasistowskim pachołkom. I nie ma to żadnego wpływu na to, czy serial okaże się dobrym przygodowym widowiskiem – tak jak książkowy Wiedźmin był wielką, literacką przygodą. A tylko to się dla mnie liczy.

Wiedźmin, The Witcher, Geralt, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Henry Cavill, Ewa Wiśniewska, Andrzej Chyra, Marek Brodzki, Michał Szczerbic, fantasy, smok, Andrzej Sapkowski, magia, Netflix, TVP

Jeśli ktoś wciąż ma problem z międzynarodową obsadą serialu The Witcher tylko dlatego, że jest międzynarodowa i znaleźli się w niej aktorzy o różnym pochodzeniu, może powinien jeszcze raz zajrzeć do książek o wiedźminie? Albo w ogóle przeczytać je po raz pierwszy? Bo wierność opisom warto zachować, ale to wierność zaszytym w nich morałom jest kluczowa. Nie będę spoilerował bigotom, ale zdradzę tylko, że Geralt miał dwa miecze: jeden na ludzi, a drugi na potwory. Często jednak okazywało się, że oba są na potwory.

Adam Zyskowski

Lubisz ten tekst? Skomentuj i polub bloga na Facebooku 🙂

Zostaw komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola oznaczono *