Faworyta i Jej Wysokość Samotność

Jeśli przyjmiemy, że większość filmów opowiada o zmaganiu się z samotnością, to w ostatnich miesiącach Faworyta była jednym z tych obrazów, które najciekawiej pokazywały temat.
Źle się dzieje w państwie angielskim. Królowa Anna stoi przed dylematem: kontynuować wojnę przeciwko Francji czy wybrać pokój. Podupadając na zdrowiu, zmagając się z kompleksami i traumatycznymi wydarzeniami z przeszłości, wyraźnie nie radzi sobie z ciężarem władzy. Na szczęście lady Sarah Marlborough – wieloletnia przyjaciółka i najbliższa doradczyni – wyręcza ją w rządzeniu krajem. Tymczasem do pałacu przybywa Abigail – zubożała kuzynka Sarah. Dziewczyna, sprytnie wykorzystując nadarzające się okazje, zaczyna zdobywać coraz większe wpływy na królewskim dworze.
Trzy razy władza, trzy razy samotność
Faworyta opowiada o trzech kobietach, które mogą sobie wzajemnie podarować tyle, ile mogą sobie wzajemnie odebrać.
Królowa Anna (Olivia Colman) jest najważniejsza – sprawuje władzę nad krajem i ludem. Choć lordowie mają swoje sposoby wpływania na sytuację, to wola władczyni pozostaje prawem. To dlatego hrabia Harley (Nicholas Hoult), lider opozycji, tak niestrudzenie prowadzi skomplikowane polityczne gry. Nie może zmusić królowej do zaakceptowania jego propozycji, ale może sprawić, że staną się jej własnymi pomysłami.
Jednak Anna, co wszyscy wiedzą, nie sprawuje faktycznej władzy. Fizycznie wyniszczona przez chorobę i psychicznie zmęczona ciągiem osobistych tragedii, rzeczywistą władzę pozostawia swojej najbliższej przyjaciółce i kochance, lady Sarah Marlborough (Rachel Weisz).

Jednak Sarah, bardziej niż na korzystaniu z władzy, wydaje się skupiać na jej utrzymaniu. Nie tylko musi odpierać ataki politycznych przeciwników, ale również cały czas dbać o dobry stan zdrowia królowej, znosić jej fochy i spełniać zachcianki. Kobieta nieźle radzi sobie z sytuacją, wszystkie te obciążające czynności traktuje po prostu jak codzienną rutynę. Jednak wszystko zaczyna się sypać wraz z przyjazdem Abigail (Emma Stone).
Zubożała kuzynka lady Marlborough przeszła w życiu niejedno i jest zdeterminowana, by znaleźć na dworze królowej Anny spokój, bezpieczeństwo i dobre życie. Wielokrotnie wykazuje wyjątkową zaradność i początkowo łatwo jej kibicować. Jednak widzowie stają się świadkami smutnej przemiany. Im więcej wpływów zdobywa słodka i uczynna Abigail, im więcej znaczy w świecie dworskich gier, na tym mniej sympatii zasługuje. Czy była taka od początku? A może to władza, zgodnie ze swoją logiką, deprawuje nawet najlepszych ludzi?
Anna, Sarah i Abigail na różnych etapach tej historii pragną władzy, mają władzę i najchętniej pozbyłyby się władzy. Z jakiegoś bowiem powodu bycie na szczycie wcale szczęścia nie daje – wręcz przeciwnie. Nikt jednak tego nie wie, dopóki – w taki czy inny sposób – nie zasiądzie na tronie.
Raz borsuk, dwa razy miłość
Faworyta to również historia miłosna (znowu) rozgrywająca się w trójkącie. Królowa Anna i lady Sarah są nie tylko przyjaciółkami, ale również kochankami. Ambitna Abigail, gdy odkrywa prawdę o ich romansie, postanawia zastąpić kuzynkę w królewskiej łożnicy.

Jest to o tyle łatwiejsze, że Anna i Sarah zachowują się jak małżeństwo z wieloletnim stażem. Sceny urządzane przez królową nie robią na lady Marlborough najmniejszego wrażenia – traktuje ją tak, jak znudzony mąż histeryzującą żonę albo jak lekko poirytowany rodzic swoje marudzące dziecko. Choć nie ma w tym zbytniej intymności, to nie ma też żadnej wrogości. Dystans wynika z troski – Sarah wie, że najgorsze, co może zrobić, to stać się częścią szaleństwa.
Gdy Anna grozi samobójstwem, Sarah doradza skok na beton, by trawa przypadkiem nie złagodziła upadku. Kiedy monarchini chce opychać się słodyczami, to lady kreśli przed nią wizje bolesnych wymiotów, które na pewno nastąpią. Gdy zostanie umalowana przez nadwornego makijażystę jak borsuk, to usłyszy od najlepszej przyjaciółki, że wygląda jak borsuk. Taka nieżyczliwa szczerość z ust życzliwej osoby.
Analizując relację kochanek, Abigail postanawia przypodobać się królowej czymś zupełnie odwrotnym: czułością, empatią oraz zainteresowaniem nawet najbardziej absurdalnymi i błahymi tematami. I ta taktyka, ten powiew świeżości i romantyzmu, rzeczywiście działa. Królowa zapewne rozumie – przynajmniej w pewnym stopniu – że jest manipulowana. Godzi się jednak na to, by wzbudzić zazdrość Sarah. Poza tym w miłości (jak zresztą w każdej innej sprawie) z czasem przestaje się liczyć to, co masz, a zaczyna to, czego ci brakuje. W przypadku Anny jest to brak relacji opartej na czułości.
W walce o serce władczyni szala co chwilę zdaje się przeważać na jedną lub drugą stronę. Anna wybiera między szczerością lady Marlborough, a afirmacją ze strony Abigail – faktycznie jest to wybór między prawdą a fantazją. Każdy potrzebuje jednego i drugiego, a bycie królową ma ten plus, że można swobodnie dobierać proporcje. Jednak nawet człowiek na szczycie społecznej drabiny, otoczony nawet najszczerszą miłością nie jest bezpieczny przed samotnością.

Raz kaczka, raz błazen
W Faworycie władza i miłość są kluczowe – stanowią treść opowieści i dialogi są ich pełne. Jednak tylko o samotności Yorgos Lanthimos opowiada obrazem.
Pałac królowej Anny przytłacza od pierwszych minut. W wielkich salach małe postacie mogą zgubić się zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Ściany komnat zdobią obrazy i gobeliny, lustra w złotych ramach ciągną się od podłogi do sufitu, a ciężkie zasłony okalają okna, odcinając część dziennego światła. Tak zaaranżowane dekoracje dominują nad postaciami – tło wydaje się przykrywać swym bogactwem i skomplikowaniem nawet osoby, które są najważniejsze w tej opowieści.
Nie brakuje również ujęć zbiorowych – jak wtedy, gdy lordowie przekomarzają się z lady Sarah. Widzowie wiedzą, kto gra pierwsze skrzypce, ale reżyser czasem tak ustawia aktorów, by wszyscy wydawali się sobie równi. Nikt się nie wyróżnia, nikt – dosłownie – nie wychodzi przed szereg. W ten sposób Lanthimos gra z oczekiwaniami widza. W końcu centralne dla opowieści postaci powinny być w centrum kadru, na pierwszym planie, większe i silniejsze od innych. Tymczasem reżyser temperuje ego swoich bohaterek. Poprzez ustawianie i porównywanie pokazuje, że ich władza nie jest wcale taka oczywista.

Jednak wciąż to przedstawienie przestrzeni jest kluczowe. Reżyser zdecydował się na użycie szerokich obiektywów, przez co kamera widzi więcej. Gdy kadr przesuwa się, by podążyć za postacią lub pokazać otoczenie, nie występuje popularny efekt rozmycia obrazu. Widzowie oglądają dokładnie wszystko, co dzieje się na ekranie – dynamika zostaje zastąpiona przez precyzję.
Pośpiech jest zresztą niewskazany na dworze królowej. To fakt, że gdy władczyni w wielkim bólu woła o pomoc, wszyscy zbiegają się, by ją ratować. Jednak w każdym innym przypadku dworzanie wydają się znajdować wyjątkowo dużo czasu na dworskie intrygi i – przede wszystkim – absurdalne zajęcia. Angielscy lordowie rywalizują ze sobą nie tylko w parlamencie, ale również… w wyścigach kaczek.
Lanthimos funduje widzom epicki pojedynek kwaczącego drobiu w slow motion. Kaczki człapią, upudrowani mężczyźni wiwatują, emocje sięgają zenitu, ale jeszcze nie wiadomo, kto zwycięży, bo wszystko jest spowolnione. Pozostaje więc patrzeć w nieskończoność na ten absurdalny spektakl. A to niejedyna taka scena. Reżyser sięga po slow motion, by widz mógł się dokładnie przyjrzeć groteskowym rozrywkom groteskowych mężczyzn i porównać je z zachowaniem (na ogół) zrównoważonych Sarah i Abigail, które nie tracą czasu na takie głupoty.

Na postrzeganie postaci duży wpływ ma również kąt nachylenia kamery. Generalna zasada mówi, że gdy oko kamery unosi się nad bohaterem, to podkreśla jego słabość – jakby widzowie dosłownie patrzyli na niego z góry. Gdy zaś oko kamery obserwuje postacie z niskiego kąta, trochę od dołu, to wydają się silniejsze, wyższe, czasem niemal monumentalne. Jednak w przypadku Faworyty te zasady się mieszają.
Gdy kamera patrzy na królową siedzącą w komnacie, władczyni rzeczywiście wydaje się słaba, a w tej wielkiej przestrzeni, której nic nie wypełnia, również bardzo samotna. Jednak gdy na tę samą królową oko kamery patrzy z dołu… to wcale nie wydaje się silniejsza. Poza wewnętrznymi demonami to fizyczna przestrzeń jest jej wrogiem. Im mniej bohaterki, a więcej przestrzeni, tym bardziej zagubiona się wydaje.
Dodatkowo wrażenie wzmacnia częste używanie rybiego oka. Takie zniekształcanie obrazu może razić wiele osób, ale jego cel wydaje się bardzo prosty: pokazać jeszcze więcej przestrzeni wokół postaci, a przez to uczynić je jeszcze bardziej samotnymi.

Widzowie są przyzwyczajeni do tego, że widzą na ekranie bohaterów, za nimi kawałek ściany, może kawałek podłogi pod stopami. Kręcąc ujęcia z niskiego kąta, reżyser i operator manipulują przestrzenią – ciemne pomieszczenia wydają się większe niż w rzeczywistości. Złowrogo zamykają się nad głowami bohaterów – podłoga przechodzi w ścianę, ściana w sufit, a wszystko wciąż mieści się w kadrze.
Efekt jest przytłaczający i – mimo przepychu dekoracji – przygnębiający. Pałac staje się pułapką, w której nikt nie jest tym, kim chciałby być. Może właśnie dlatego Sarah taką przyjemność czerpie ze strzelania w ogrodach pałacu, a Abigail wymyka się do lasu. Gdy ściany i sufit zamykają się nad głową, więzienie to słowo, które ciśnie się na usta. Gdy nad głową roztacza się błękitne niebo i szumią liście, wolność wydaje się oczywista.
Do trzech razy Faworyta
Ze wszystkich filmów nominowanych do tegorocznych Oscarów Faworyta była… no cóż, moją faworytą. Uważam, że Green Book to świetny film i nawet w Narodzinach gwiazdy znalazłem jakieś zalety, ale obraz Yorgosa Lanthimosa jest zdecydowanie najciekawszy od strony koncepcyjnej. Przekazuje historię zarówno słowem, jak i obrazem, a szczególnych znaczeń można szukać z sukcesami niemal we wszystkich jego elementach składowych.
To historia trzech kobiet, które stają wobec trzech stanów: władzy, miłości i samotności. Pointa okazuje się bardzo życiowa, bo niezależnie od tego, ile udaje się wywalczyć bohaterkom Faworyty, to zawsze jest za mało. W dodatku spełnienie marzenia może być początkiem nieszczęścia tak wielkiego, że zasługuje na własnego królika.
Adam Zyskowski
Lubisz ten tekst? Skomentuj i polub bloga na Facebooku 🙂