Psychologia miłości 4: Tamte dni, tamte noce

Miłość idealna nie istnieje. A kompletna? Filmy raczej się na niej nie skupiają, bo to za mało dramatu, więc szukać trzeba na drugim albo nawet trzecim planie.
Psychologia miłości to cykl tekstów inspirowanych książką Bogdana Wojciszkego pod tym samym tytułem. Przekładam jej treść na język filmu i sprawdzam, co z tego wychodzi. Jednak żaden tekst nie jest naukowym ani pedantycznie dokładnym omówieniem. Jeśli szukacie takich wrażeń, kupcie książkę – na przykład TUTAJ.
O składnikach miłości pisałem w pierwszym odcinku tego cyklu. Tam możecie poczytać, czym dokładnie charakteryzują się namiętność, intymność i zobowiązanie. W różnym natężeniu występują na różnych etapach relacji. Zakochaniu towarzyszy wielka namiętność. W romantycznych początkach dołącza do niej rodząca się intymność – wspaniale ilustruje to Duża ryba Tima Burtona. Jednak dopiero gdy wszystkie trzy składniki miłości zaczynają występować razem, możemy mówić o związku kompletnym.
Szukanie takiej kompletnej relacji w kinie okazało się trudniejsze, niż początkowo myślałem. Banalnie łatwo o przykłady zakochania albo romantycznych początków. Rodząca się namiętność to przecież emocjonujący spektakl, a rodząca się intymność zawsze gwarantuje solidną porcję dramatów i nieporozumień. Mówiąc najprościej: jest co oglądać.
Jeśli pomyślicie o komediach romantycznych, większość kończy się, gdy kochankowie postanawiają być razem. Zobowiązanie dopiero kiełkuje, więc nie można mówić o szczęśliwym zakończeniu. To bardziej *potencjalnie* szczęśliwe zakończenia. Tak naprawdę klasyka rom-komów przedstawia w większości romantyczne początki (namiętność + intymność). Gdyby prezentowała związki kompletne, Bridget Jones pewnie nie miałaby trzech części, tylko jedną.
Tamte dni, obecna miłość
Jakiś czas temu pisałem o miłości w filmie Tamte dni, tamte noce. Związek Elia i Olivera to piękna ilustracja zakochania i romantycznych początków – intensywnych emocji, rodzącego się pożądania i chęci dzielenia z drugim człowiekiem każdej chwili. Jednak reżyser Luca Guadagnino i scenarzysta James Ivory pokazują też miłość trwalszą i dojrzalszą: uczucie łączące rodziców głównego bohatera.
Patrząc na Perlmanów przede wszystkim widzimy ich w roli czułych rodziców, czasem jako erudytów i naukowców – on jest profesorem archeologii, a ona tłumaczką i badaczką literatury. Rzadko też są sami. Momenty, w których rozmawiają ze sobą bez udziału innych domowników, da się policzyć na palcach jednej dłoni, jeśli nie na jednym palcu.
Jednak niezależnie od kontekstu, można łatwo wyczuć, że Sama i Annellę łączy satysfakcjonujące uczucie, a namiętność, intymność i zobowiązanie współwystępują w relacji. Widać to w uśmiechach, gestach, sposobie zwracania się do siebie – tych wszystkich drobnostkach, które faktycznie budują związek dwojga ludzi.
Jakość połączenia
Od seksu poprzez wsparcie w trudnych chwilach, wzajemną troskę, drobne czułości, bycie uprzejmym i uśmiechniętym aż po demonstrowanie swojej pozycji społecznej czy finansowej – pozytywne zachowania, które podejmują wobec siebie partnerzy w relacji, nazywamy zachowaniami wiążącymi.
Oczywiście można zaobserwować je na każdym etapie związku, ale w Psychologii miłości są omawiane akurat przy związku kompletnym, bo wtedy występują w największym nasileniu. Ludzie, którzy pozostają w długoletnim związku, mieszkają razem i spędzają wspólnie całe dnie, mają najwięcej okazji, by podejmować wobec siebie zachowania budujące bliskość i zaufanie.
Perlmanowie mają ku temu jak najlepsze warunki – słoneczne włoskie lato. Ich wielki dom jest położony na uboczu, ale jednocześnie wydaje się centrum towarzyskich spotkań. Jest miejscem zabawy i pracy. Uniwersyteckie zawody, które wykonują rodzice głównego bohatera, pozwalają im na dość swobodne organizowanie swojego czasu. Wykorzystują go na wspólne posiłki, rozmowy, czytanie książek, korzystanie z uroków okolicy i zwyczajne bycie razem. Zawsze odprężeni, uśmiechnięci, czuli i otwarci pasują do tego wspaniałego miejsca na ziemi.
Wspólny kierunek
Przede wszystkim jednak pasują do siebie, a na ekranie zostało to doskonale oddane. Osoby w długotrwałych związkach zarażają się wzajemnie gestami, mimiką, sposobem mówienia, nastrojem czy nawet uczuciami. Te pierwsze powielane są w zasadzie bezwiednie, ale dzielenie się tymi ostatnimi powinno być bardziej świadome. W zdrowym związku partnerzy dzielą się zarówno radościami, jak i smutkami – razem pełniej przeżywa się sukcesy i łatwiej znosi porażki. Dzięki temu ludzie wypracowują wspólne sposoby radzenia sobie z konkretnymi emocjami, jeszcze bardziej zbliżając się do siebie. Badania zaś pokazują, że im bardziej zgodni w emocjach są partnerzy, tym bardziej są zadowoleni ze swojego związku.
To wszystko nie byłoby możliwe bez empatii – wczuwania się w innego człowieka, przyjmowania jego punktu widzenia, rozumienia jego emocji i ich współodczuwania. Osoby o wysokiej empatii wiedzą, że ich perspektywa nie jest jedyną słuszną, a jedynie jedną z wielu możliwych. Rozumienie swojego partnera również poza warstwą werbalną (zwykłego mówienia o swoich potrzebach) jest obowiązkowym elementem związku.
Wydaje się, że empatia przenika wszystko, co robią Perlmanowie. Widać to najlepiej podczas rozmów z Eliem, który przeżywa pierwszą wielką miłość, eksperymentuje ze swoją seksualnością i kończy ze złamanym sercem. Rodzice wspierają go na każdym etapie, zachęcają go zresztą do tego, by sam wykazywał więcej empatii.
Gdy do willi przyjeżdża para przyjaciół rodziny, profesor Perlman upomina syna: You’re too old not to accept people for who they are. W słynnej już scenie rozmowy pod koniec filmu pokazuje, jak dobrze rozumie złożoność jego uczuć: Right now, there’s sorrow, pain. Don’t kill it and with it the joy you’ve felt. Również matka, choć wydaje się mieć mniej do powiedzenia, nieprzerwanie wspiera syna. Czytając mu opowieść o rycerzu, który bał się wyznać miłość księżniczce, wskazuje, że również rozumie rozterki syna i pociesza go po ostatecznym rozstaniu z Oliverem.
Między nimi dobrze jest
Sam i Annella Perlmanowie są w Tamte dni, tamte noce bohaterami drugoplanowymi, którzy nie mają tyle czasu ekranowego, co Elio i Oliver. Prawda jest jednak taka, że wcale nie są mniej ważni. Rodzice Elia stworzyli mały raj na włoskiej prowincji i pozostają jego strażnikami. Między nimi jest szczególna więź – już nie dzika namiętność, która nie dba o jutro, ale głęboka czułość zbudowana z upływem lat. Film nie mówi wprost, co łączy małżonków, i nie musi. Patrząc na nich, widzowie widzą wielkie przywiązanie i bliskość, wzajemność uczuć i silną empatię. A skoro między nimi jest tak dobrze, to mogą zadbać o wszystkich dookoła. I taki może jest prawdziwy sens kompletnego związku.
Adam Zyskowski
Lubisz ten tekst? Skomentuj i udostępnij 🙂
Nie czytałam książki, ani nie widziałam filmu. Szkoda, że filmy rzadziej skupiają się na dojrzałej miłości, a przeważnie tylko na tej młodej, szalonej, nie myślącej o jutrze. Dojrzała miłość inspiruje nas w życiu, dlaczego więc nie może tego robić z ekranu?
Niezwykle ciekawa, błyskotliwa analiza.
Świetny artykuł!