Czy to już czas na Miasteczko Halloween?

Spór o to, czy kultowe Miasteczko Halloween jest filmem świątecznym, czy halloweenowym, ciągnie się od lat. Prawda leży po środku. W tym przypadku dokładnie po środku.
Miasteczko Halloween
Gdybym miał wymienić pięć rzeczy, za które uwielbiam Miasteczko Halloween… to pewnie nie powiedziałbym nic oryginalnego. Jak miliony innych kinomanów wsiąkłem w świat wymyślony przez Tima Burtona i przeniesiony na ekran przez Henry’ego Selicka. Oczarowała mnie muzyka Danny’ego Elfmana, który nie tylko skomponował zapadające w pamięć melodie, ale również napisał błyskotliwe teksty piosenek i użyczył głosu głównemu bohaterowi. Mimo upływu lat pozostaję pod wrażeniem poklatkowej animacji, która ożywia upiorne postaci z charakterystycznym szarpnięciem i sztywnością, dodając im groteskowego uroku. Czarny humor wciąż na mnie działa, choć pointa już nie zaskakuje – okazuje się, że wcale nie musi. Jest też sentyment, który każe mi wracać do tego filmu regularnie, mimo że właściwie znam go na pamięć.
Na najbardziej podstawowym poziomie to historia o znudzonym władcy upiornej krainy, który pragnie czegoś więcej dla siebie i swoich poddanych. Jego plan, by przejąć Boże Narodzenie – zastąpić Świętego Mikołaja i wręczać dzieciom nieco ulepszone prezenty – musi skończyć się porażką. Strachy, duchy i wampiry nie rozumieją idei świąt, a dzieci nie chcą znajdować pod choinką węży i suszonych głów. Jack Skellington tylko pozornie jest altruistą – tak naprawdę odbiera święta innym, zagarniając je dla siebie. A to sprzeczne z samą ideą świąt. Dopiero gdy odrzuca obsesję i narcyzm, może liczyć na szczęśliwe zakończenie.
Miasteczko Gwiazdka
Boże Narodzenie to święto o charakterze religijnym, okazja do rodzinnego spotkania i wzajemne wręczanie sobie prezentów – w tym święcie znajdzie się coś dla każdego. Jednak zdaniem wielu materialny aspekt zaczął dominować nad chrześcijańską celebracją i czasem spędzanym z najbliższymi. Co, komu i za ile to pytania, które chyba każdy zadaje sobie, mijając świątecznie przystrojone witryny sklepów. „Święta Bożego Narodzenia” to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej „Gwiazdka”.
Podobnie jest z Halloween, którego pierwotny charakter rozmył się i dziś funkcjonuje już tylko jako okazja do przebrania się w kolorowy kostium, przystrojenia domu, rozdawania cukierków i dobrej zabawy na imprezach. Wszystko to z uśmiechem na ustach, ale z chudszym portfelem – w końcu przebrania, dekoracje i gadżety kosztują. Tak w przypadku świąt, jak w przypadku Halloween – im huczniej świętujemy, tym więcej wydajemy.
To właśnie to podobieństwo jest kluczem do pełniejszego zrozumienia Miasteczka Halloween. W tym filmie Święty Mikołaj jest staruszkiem w czerwonym stroju, tak dobrze znanym z reklam coca-coli. Jednak prezenty, które wręcza dzieciom z radosnym ho, ho, ho, powstają w jego śnieżnym miasteczku, a wykonują je skrzaty. To hybrydowy obraz – choć podarunki zostawia pod choinką najbardziej komercyjna wersja Mikołaja, to dzieci cieszą się z bardzo prostych podarunków, może nawet z samego gestu.
Tymczasem Jack Skellington jest władcą święta Halloween, które rządzi się zupełnie inną logiką. Stwory, upiory i maszkary śpiewają o straszeniu, jakby było przyjemną i naturalną czynnością. Upuszczanie krwi to rozrywka dla całej rodziny, a zrywana z głowy twarz to szansa, by drugi raz zrobić na kimś pierwsze wrażenie. Jack, choć wydaje się mieć trochę szerszy horyzont od reszty przerażaczy, nie potrafi wyjść poza swój groteskowy świat i jego zasady. Dlatego gdy postanawia porwać Mikołaja, nie potrafi go zastąpić. Jego prezenty są zgodne z halloweenową logiką, ale sprzeczne z logiką świąteczną. Groźne, agresywne i straszne, psują wigilijny wieczór.
Ho, ho, ho, wesołego Halloween!
Jack jest sympatycznym szkieletem, który ma jak najlepsze chęci, ale zawodzi, bo postępuje wbrew duchowi świąt. Choć nie zdaje sobie z tego sprawy, zatruwa Boże Narodzenie materializmem Halloween – sprowadza je do rozdawania prezentów i wykrzykiwania życzeń. Dopiero gdy ludzie odrzucają jego wersję świąt, strzelając do sań z artylerii przeciwlotniczej, Jack w końcu łapie aluzję. Prawdziwa magia świąt polega na tym, żeby być blisko ludzi, których się kocha. I to nie tylko w święta Bożego Narodzenia, ale w każde święta – choćby Halloween.
W komentarzu do wydania DVD Miasteczka Halloween Burton wspomina swoje dzieciństwo w południowej Kalifornii. Ze względu na klimat zmiana pór roku była często niezauważalna, ale w oczy rzucały się sklepowe wystawy. Gdy dynie i nietoperze znikały, zastępowane przez śnieg z waty i prezentowe pudła, było wiadomo, że Gwiazdka i nowy rok zbliżają się wielkimi krokami. Mały Tim lubił zresztą wieszać na choince halloweenowe ozdoby, by łączyć swoje dwa ulubione święta w jedno. Między innymi te wspomnienia zainspirowały Burtona do stworzenia historii o ścieraniu się i wzajemnym przenikaniu Halloween z Bożym Narodzeniem.
Jednak oba święta mają swój charakter i sens – właśnie dlatego powinny pozostać rozdzielone. Wszystko ma swój czas i miejsce, a kto nie potrafi tego zaakceptować, prędzej czy później zostaje zestrzelony z nieba przez działo przeciwlotnicze. Halloween jest okazją do szalonej zabawy w gronie przyjaciół, a Boże Narodzenie okazją do spotkania z rodziną i celebrowania wspólnych chwil. Teraz odpowiedź na pytanie ze wstępu wydaje się oczywista: Miasteczko Halloween to film tak samo halloweenowy jak bożonarodzeniowy i możecie go spokojnie oglądać przy obu tych okazjach.
Adam Zyskowski
Lubisz ten tekst? Skomentuj i udostępnij 🙂
Więcej Halloween:
Filmowe kostiumy na Halloween – część pierwsza
Filmowe kostiumy na Halloween – część druga
Filmowe kostiumy na Halloween – część trzecia