Blog

Sushi z nietoperza. Batman Ninja

Najpierw myślałem, że to żart. Potem myślałem, że to pomyłka. Potem znowu, że to żart. Potem zobaczyłem, że to oficjalna produkcja i czyste wariactwo przy okazji. Batman Ninja… Nawet nie wiem, od czego zacząć.

Łotry znowu knują, a Batman próbuje im przeszkodzić. Myślicie, że to kolejna nudna noc w Gotham City? Nie tym razem. Gdy Gorilla Grodd uruchamia wehikuł czasu, przenosi Batmana, jego sojuszników i wszystkich ważniejszych kryminalistów do szesnastowiecznej Japonii. Na skutek opóźnienia w skoku Mroczny Rycerz dociera na miejsce dwa lata później niż pozostali. Szybko odkrywa, że przestępcy Gotham zastąpili feudalnych lordów i rozpoczęli podbój Japonii oraz bezpardonową walkę o władzę.

Witaj, Wayne-sama

To, co zaczyna się jak dość zwyczajna opowiastka o Batmanie przeniesiona w dekoracje ery Sengoku, szybko okazuje się zupełnie innym… doświadczeniem. Batman Ninja wrzuca kilkanaście popularnych motywów do popkulturowej betoniarki, a potem z dumą prezentuje widzowi efekt końcowy. Mimo dwóch pełnych seansów nadal nie wiem, co o tym wszystkim sądzę. Rzeczy, które mi się podobały i których nie mogłem przetrawić, jest mniej więcej tyle samo.

Niżej znajdziecie wybór najciekawszych motywów, ale nie da się o nich opowiedzieć bez spoilerów. Dlatego zanim przejdziecie dalej, powinniście obejrzeć Batmana NinjaBatmana Ninję? Batmanoninję! Eh, nieważne. Jeśli z kolei i tak nie mieliście tego w planach, zapraszam do następnego akapitu.

Batman, Joker, Batman Ninja, Japonia, animacja, DC, Hokusai

A poprowadzi nas siła Młodości i Przyjaźni!

Dziwadła spuszczone z łańcucha

Batman Ninja nie tylko dzieje się w Japonii, ale również został napisany i zrealizowany tak, by przypominać najpopularniejsze współczesne anime. Mamy więc bohatera, który mierzy się z potężnymi przeciwnikami, absurdalne walki, słodziutkie maskotki, kulturowe uproszczenia i to, co japońscy twórcy kochają najbardziej: ekspozycję. Ta ostatnia przybiera absurdalną formę, gdy w czasie filmu pojawia się stopklatka postaci i duży podpis.

Przypomina to popularną niegdyś praktykę podpisywania postaci i potworów w japońskich serialach telewizyjnych. Dzięki temu młodzi widzowie mogli lepiej rozeznać się w fabule… A potem szybko pobiec do sklepu z zabawkami i kupić ryboczłowieka, kotoodkurzacz, czy z czym tam akurat walczyli herosi. Batman Ninja prezentuje bohaterów i łotrów w taki sam sposób, ale jakoś trudno traktować to w kategoriach dyskretnej gry z popkulturą. Gdy w toku historii Batman staje się Armored Batmanem, Sengoku Batmanem i Batmanem Ninją, żart starzeje się szybko.

Innym typowym dla japońskiej popkultury motywem są walki wielkich robotów. Zaraz, myślicie, że to nie pasuje do opowieści o Batmanie? No to macie zupełną rację. Jednak z jakiegoś powodu scenarzysta wymyślił, że wrogowie Mrocznego Rycerza będą budowali samurajskie zamki… które będą zmieniały się w roboty… a te roboty będą się potem łączyć w jednego wielkiego robota. Zupełnie jak w Power Rangers i wielu innych tego typu serialach.

Oczywiście są też walki wręcz z absurdalną choreografią i bieganiem w stylu Naruto. Jest też ulubiona klisza fabularna tego typu produkcji, czyli: „You FOOL! This isn’t even my final form! Wait until you see my TRUE power! HYAAAAAAAAAAAAAAAA!”. Widać to podczas drugiej walki Batmana z Jokerem, gdy Mroczny Rycerz zmienia batmobil w batwinga, batwinga w batmotocykl, a batmotocykl w batzbroję – wszystko w ciągu dwóch minut.

Batman, Joker, Batman Ninja, Japonia, animacja, DC, Hokusai

Moja twarz, gdy czekam aż Batman zmieni się w motorówkę, ołówek albo owcę.

Jednak naprawdę absurdalnie robi się, gdy Robin wysyła do walki z wielkim robotem Jokera armię małp w samurajskich zbrojach. Nawet nie byłem zdziwiony. Zwierzaki zbijają się w wielką masę, która kształtem przypomina małpę (ok, tu się zdziwiłem), i rozpoczynają pojedynek na pięści. Mamy szybkie puszczenie oka – tym razem do fanów Yattamana – ale oczywiście „this isn’t even my final form” musi pojawić się kolejny raz. Batman (już) Ninja przywołuje magicznie olbrzymią sylwetkę siebie z lat dziewięćdziesiątych. Są nawet te śmieszne majtaski naciągnięte na trykoty! A potem już tylko HYAAAAAAAAAAAAAAAA!

Batman, Joker, Batman Ninja, Japonia, animacja, DC, Hokusai

Ja to tu tylko zostawię…

Jeśli nadal czytacie, jestem pod wrażeniem.

Dwie twarze

Tragikomiczny scenariusz, dyskusyjne pomysły i mocno przeciągnięte puszczanie oka to jednak nie wszystko, co ten film ma do zaoferowania. Najmocniej bowiem przemawia estetyczna wizja, którą Batman Ninja realizuje, i akurat tym razem piszę to bez cienia złośliwości. Każde ujęcie jest wystylizowane, starannie skomponowane i bogate w detale. Postacie w strojach inspirowanych epoką wyglądają fenomenalnie i nawet niebo pokrywa wzór fali seigaiha. Twórcy czasem przeskakują między graficznymi konwencjami, na chwilę porzucając dominujący styl graficzny i robią to z zadziwiającą lekkością. A to przedstawią bohaterów w formie płaskich karykatur, a to wrzucą ich na pergamin i zrealizują dialog w formie statycznego komiksu.

Batman, Joker, Batman Ninja, Japonia, animacja, DC, Hokusai

Miłe estetyczne zaskoczenia filmu Batman Ninja

Jednak najmocniej wybija się scena z Red Hoodem, który wyrusza na poszukiwania Jokera i Harley Quinn. Nagle znika dbałość o szczegóły, a pastelowe kolory zaczynają być niedbale nakładane. Ruch postaci się rozmywa, a proporcje zostają zaburzone. Choć nie wierzę, że twórcy filmu panują nad swoimi fabularnymi pomysłami, to każdy estetyczny wybór wydaje się w pełni świadomy. Można zatrzymać ten film w dowolnym momencie i przekonać się, że niemal każdy kadr to małe arcydzieło.

Batman, Joker, Batman Ninja, Japonia, animacja, DC, Hokusai

A tu nie mam się do czego przyczepić. Miła odmiana.

HYAAAAAAAAAAAAAAAA!

Batman Ninja dla jednych będzie dziwnym filmem, a dla innych filmowym dziwadłem. W scenariuszu jest wszystko poza sensem, ale za to artystyczna wizja wynagradza wiele. To kompletnie szalona podróż, która nie do końca przypadła mi do gustu. Jakoś nie załapałem się na autoironię i odświeżanie dobrze znanych wizerunków. Cieszę się jednak, że obejrzałem ten film, bo gdyby ktoś mi o nim opowiedział, to pewnie bym nie uwierzył.

Adam Zyskowski

Lubisz ten tekst? Skomentuj i podaj dalej 🙂

Zostaw komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola oznaczono *