Rocky Horror Picture Show na granicy wolności

Ostatnio w pociągu usłyszałem „Czy mógłby pan zgasić te bezeceństwa? Córka patrzy”. Oglądałem Rocky Horror Picture Show. O tych bezeceństwach mogę opowiedzieć ze szczegółami.
Rocky Horror Picture Show to hołd złożony horrorom klasy B i starym filmom science fiction. To manifest pokolenia, najdłużej grany obraz w historii kina, kultowy musical, świetna komedia albo kompletne brednie – zależy, kogo zapytać o zdanie. Kto ma rację?
Brad (Barry Bostwick) oświadcza się Janet (Susan Sarandon). Para zaczyna planować wspólną przyszłość, ale by wszystko było jak należy, postanawiają odwiedzić jeszcze znajomego profesora fizyki, na którego zajęciach się poznali. W drodze łapią gumę i muszą szukać pomocy w ponurym pałacu doktora Frank-N-Furtera (Tim Curry). Okazuje się, że szalony naukowiec próbuje stworzyć w laboratorium istotę, która nasyci jego szczególne apetyty. Narzeczeni nie mogą odejść i stają się świadkami, a stopniowo również uczestnikami wyuzdanych szaleństw, którym oddają się Frank-N-Furter i jego świta.
Biedny Brad! Biedna Janet! Czy na pewno? Gdy poznajemy bohaterów, są gośćmi na ślubie przyjaciół. Dając się ponieść atmosferze, mężczyzna oświadcza się dziewczynie. Ale ileż w tym emocji! Ileż radości! Tylko że jakoś nie do końca. Powinna to być piękna chwila, w której Brad deklaruje dozgonną miłość. Na pierwszy rzut oka tak właśnie jest. Jednak wspomina również o trudnościach, o tym, że miłość nie zawsze ma szczęśliwe zakończenie. I można mieć dziwne wrażenie, że nie jest do całej sytuacji specjalnie przekonany.
Janet za to wydaje się zapatrzona nie w swojego wybranka, ale w pierścionek zaręczynowy. Jako przyszły mąż, Brad ma wreszcie odpowiednie miejsce w jej życiu. Z drugiej jednak strony, gdy przewraca się, Janet jest zbyt zajęta oglądaniem biżuterii, by mu pomóc.
Oh, it’s nicer than Betty Monroe had
Now we’re engaged and I’m so glad
That you met Mom and you know Dad.
I’ve one thing to say and
That’s Brad, I’m mad, for you too

©20th Century Fox
Brad oświadcza się, bo w końcu trzeba. Janet, bardziej od partnera, pociąga samo bycie żoną. Wreszcie wszystko jest na swoim miejscu – tak, jak być powinno, jak wszyscy oczekują. Jednak co to za miłość? Co to za życie? Nawet chór kościelnych pomocników nie jest pod wrażeniem (w piosence beznamiętnie powtarza imiona pary). Poza tym co tak naprawdę narzeczeni mają sobie do zaoferowania?
On patrzy na innych z góry, przez pryzmat własnej ignorancji (Yes, Janet. Life’s pretty cheap to that type). Ona chce uchodzić za delikatną damę, więc rozpacza i mdleje przy każdej okazji. Gdy akurat tego nie robi, próbuje ustalać, kto jest czyim mężem lub żoną, by upewnić się, że nowo poznani dziwacy są porządnym, bogobojnym towarzystwem – w innym obracać się nie wypada.
Gdy narzeczeni zostają rozebrani z mokrych ubrań przez pomagierów Frank-N-Furtera, symbolicznie zostają odarci ze swoich dotychczasowych masek, za którymi mogli się ukrywać. Sam dobry doktor okazuje się wymalowanym, noszącym gorset i kabaretki transwestytą, który wszystko w swoim pałacu podporządkował cielesnym przyjemnościom, a efektem przełomowych badań ma być zaspokojenie jego osobistej żądzy.
Why don’t you stay for the night? Or maybe a bite?
I could show you my favorite obsession
I’ve been making a man, with blonde hair and a tan
And he’s good for relieving my tension

©20th Century Fox
Ten samolubny okrutnik, spełniając własne zachcianki, popycha Brada i Janet na drogę moralnego zepsucia (a przynajmniej tak mogliby to nazwać sami zainteresowani). Faktycznie jednak młodzi odkrywają świat bezwstydnej przyjemności, uczą się kierować emocjami, a nie rozsądkiem i odrzucać społeczną presję. Choć Brad zmaga się z poczuciem winy i nie do końca odnajduje w sytuacji, Janet jest zachwycona nową sobą i seksualnym wyzwoleniem.
Touch-a, touch-a, touch-a, touch me, I wanna be dirty
Thrill me, chill me, fulfil me
Creature of the night
To, co Frank-N-Furter zrobił bohaterom na ekranie, Rocky Horror Picture Show zrobił małomiasteczkowej Ameryce. Film okazał się finansową porażką tuż po premierze, ale z czasem urósł do rangi obrazu kultowego. Słowa Don’t dream it, be it w połączeniu z szaloną fabułą, nieheteronormatywnymi bohaterami i kolorową stylistyką przynosiły powiew świeżości do małych kin w prowincjonalnych miasteczkach. Pozwalały wierzyć, że nawet w takich miejscach każdy ma prawo być tym, kim chce.

©20th Century Fox
Jednak absolutna wolność nie jest możliwa. Każda skrajność zostaje zepchnięta na margines, zduszona. Dlatego, gdy doktor Frank-N-Furter zmusza wszystkich, by tańczyli, gdy on śpiewa…
I’m a wild and untamed thing
I’m a bee with a deadly sting
You get a hit and your mind goes ping
Your heart will pump and your blood will sing
…jego wspaniała wizja upada. Szalony naukowiec, który pragnął absolutnej przyjemności, kompletnej wolności w wyrażaniu siebie i podążaniu za popędami ciała, słyszy od swojego sługi Riff Raffa:
Frank-N-Furter it’s all over
Your mission is a failure, your lifestyle’s too extreme
Nie znaczy to jednak, że nie należy próbować. Wyzwolenie z okowów pruderii i społecznej presji powinno być celem każdego, kto ceni wolność. Nie wszyscy to widzą. Wielu daje się zakrzyczeć bigotom, inni wciąż boją się o swoją pozycję w społeczności czy rodzinie. Jednak nie trzeba być (od razu lub w ogóle) wild and untamed thing. Czasem wystarczy być po prostu sobą.
Rocky Horror Picture Show w 1973 debiutował jako sceniczny musical w sali na sześćdziesiąt miejsc, ale szybko trafił do Stanów, a w 1975 roku – na srebrny ekran. Od tamtej pory jest wciąż pokazywany – zarówno w kinach, jak i w teatrach muzycznych na całym świecie. Dragowe stylizacje mogą wydawać się z upływem lat coraz mniej kontrowersyjne, wątek wypierania rock’n’rolla przez glam trudniejszy do uchwycenia, ale najważniejsze przesłanie wydaje się działać na widzów wciąż z tą samą mocą. Słowa Don’t dream it, be it wybrzmiewają szczególnie głośno dziś, gdy na całym świecie fałszywi obrońcy moralności i tradycji chcą uciszać ludzi pragnących wolności. I nieważne, czy chodzi o obywatelską wolność wyrażania opinii w demokratycznym państwie, czy osobistą wolność wyrażania siebie, choćby w najbardziej kolorowy sposób.
Adam Zyskowski
Lubisz ten tekst? Skomentuj i podaj dalej 🙂
Zabawny i dość zakręcony… Jak dla mnie 🙂
Bardzo lubię “Rocky Horror Picture Show”. Ciekawy artykuł, myślę, że świetnie opisałeś głębszy sens tego filmu. Satyra na mieszczańską moralność…
Nie słyszałam nigdy o tej sztuce, ale jakoś nie bardzo żałuję 🙂
Nie słyszałam o tym musicalu- wiem wstyd 😉
ps.Kontynuowałeś oglądanie czy zamknąłeś?
Wybrałem kompromis i przesiadłem się, żeby nie drażnić bogobojnego towarzystwa 😉