Lustereczko, powiedz przecie… – część druga

Lustra pokazują zarówno wygląd jak i wnętrze filmowego bohatera. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie patrzeć. Oto druga część tekstu o kinowych zwierciadłach.
Wściekły byk (Raging Bull, reż. Martin Scorsese, 1980)
Jake LaMotta to utalentowany bokser, a przy tym kawał drania. Martin Scorsese cały czas podsuwa bohaterowi lustra, dając okazję do zobaczenia, kim jest naprawdę. Jednak Jake nie potrzebuje introspekcji. Chce robić to, na co ma ochotę – w końcu jest mistrzem! W ostatniej scenie filmu emerytowany bokser przygotowuje się do komediowego występu w nocnym klubie. Ćmi cygaro, powtarzając stare, ograne kwestie. W końcu przed garderobianym lustrem wygłasza słynny monolog Marlona Brando z filmu Na nabrzeżach. To ostatnia szansa, żeby zmierzyć się z przeszłością i rozliczyć z samym sobą. Zamiast tego były czempion podnosi się i powtarzając „I’m the boss” – swoją starą, bokserką mantrę – wymierza grad ciosów niewidzialnemu przeciwnikowi. Ostatnia szansa na choćby symboliczne odkupienie zostaje zmarnowana.
Wejście Smoka (Enter the Dragon, reż. Robert Clouse, 1973)

© Warner Bros.
Wejście smoka to klasyka kina sztuk walki i odpowiedź na pytanie, jak wyglądałby film o Bondzie, gdyby główny bohater gardził bronią palną i… koszulami. Lee, najlepszy wojownik świątyni Shaolin, zgadza się wyruszyć na turniej organizowany przez szefa przestępczej organizacji. Finałowy pojedynek między Lee i złym Hanem trudno nazwać wyrównanym. Szlachetny heros jest wyraźnie lepszy i łotr zyskuje przewagę dopiero, gdy chowa się w pokoju pełnym zwierciadeł. Lustra mylą oczy bohatera, ale (jak każdy wojownik Shaolin) posiada on tajną broń – radę mistrza, odbijającą się echem w głowie: „Destroy the image and you will break the enemy”.
25. godzina (25th Hour, reż. Spike Lee, 2002)

©Touchstone Pictures
Montgomery Brogan ma kiepski dzień, a wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie będzie jedynie gorzej. Policja znajduje w jego domu spore ilości pieniędzy i narkotyków. Z tego nie da się wybrnąć, długoletnie więzienie jest pewne. Towarzyszymy bohaterowi podczas ostatniego dnia na wolności. Frustracja miesza się z żalem i rezygnacją, gdy Monty odwiedza przyjaciół, spędza czas z dziewczyną, rozmawia z ojcem, snuje się ulicami Nowego Jorku. W takim dniu wszystko może stać się kroplą, która przeleje czarę goryczy. Zwykłe „pierdol się”, pozostawione na łazienkowym lustrze przez wandala wystarczy, by zapoczątkować płomienny monolog. Bohater spuszcza głowę, a kontrolę przejmuje gniew. Obrywa się wszystkim, bo przecież wszyscy są winni. A może…
Persona (reż. Ingmar Bergman, 1966)
Lustra pojawiają się w wielu filmach Bergmana. Można przywoływać różne tytuły, sceny i ujęcia, jednak to z Persony pochodzą jedne z najbardziej charakterystycznych kadrów. Dla aktorki Elisabet Vogler i pielęgniarki Almy lustra stają się jednym ze sposobów na przełamanie bariery fantazji i dostrzeżenia tego, co faktycznie istnieje. Zwierciadła demaskują – ujawniają to, co wypierane i ignorowane, o czym bohaterki wolałyby zapomnieć. Same kobiety są też lustrami dla siebie nawzajem. Ich duchowe i fizyczne podobieństwo Bergman pokazuje w ikonicznym ujęciu połączonych twarzy – połowę kadru zajmuje Elisabet, a połowę Alma. Powraca też obraz kobiet przeglądających się w lustrze. Za pierwszym razem spokojnie zmysłowy, za drugim – niczym świadectwo szaleństwa – nałożony na twarz pielęgniarki, która samotnie opuszcza dom.
Czarny łabędź (Black Swan, reż. Darren Aronofsky, 2010)

© Fox Searchlight Pictures
Szaleństwo i zwierciadła to para obecna również w Czarnym łabędziu. To historia baletnicy – oczywiście, że będą w niej lustra, bardzo dużo luster! Niemal każda lokacja w tym filmie zawiera wyeksponowane zwierciadło, które służy doskonaleniu ruchów młodych tancerek i tancerzy. Jednak to, co pomaga w pracy nad sobą, może równie dobrze pokazywać ciemną stronę osobowości i odbijać coraz to nowe manifestacje szaleństwa. Nie bez znaczenia jest fakt, że w finale odłamek lustra oblewa krew.
W moim filmowym magazynie mam jeszcze kilka luster w promocji, o których warto opowiedzieć… następnym razem.
W oczekiwaniu na trzecią odsłonę tekstu, polecam lekturę pierwszej: Lustereczko, powiedz przecie… – część pierwsza
Adam Zyskowski
Lubisz ten tekst? Skomentuj i podaj dalej 🙂