5 miejsc na filmowe wakacje – część pierwsza

Sala kinowa może działać jak biuro podróży, a ekran telewizora jak turystyczny katalog. Poznaj 5 filmów, które podpowiadają, gdzie warto spędzić wakacje.
La La Land (reż. Damien Chazelle, 2016)
Los Angeles – miasto, w którym miłość można sobie wytańczyć i wyśpiewać. Podziwiaj wieczorną panoramę, spacerując w Griffith Park. Zajrzyj do Lighthouse Cafe, gdzie występowali Miles Davis i Chat Baker, a Mia i Sebastian mieli swoją pierwszą randkę. Porwij kogoś do tańca na Hermosa Pier i pozwól unieść się magii chwili podczas wizyty w Griffith Observatory. Podążanie śladami bohaterów La La Land to szybki sposób na poznanie the best of Miasta Aniołów. Przygotuj się jednak na tłok – w tym sezonie wszystkie te miejsca mogą być pełne śpiewających, gwiżdżących i stepujących fanów musicalowego hitu.
Zabawna buzia (Funny Face, reż. Stanley Donen, 1957)
Paryż jest tak piękny, że każdy dobry Amerykanin chciałby w nim wyzionąć ducha. Tak przynajmniej twierdził Fred Astaire w piosence Bonjour, Paris! Po obejrzeniu Zabawnej buzi można się z tym jedynie zgodzić. Stolica Francji jest monumentalna, mieszkańcy entuzjastycznie witają turystów, najwspanialsze zabytki widać jak na dłoni już z samolotu, a o artystów i filozofów można się dosłownie potknąć, tylu ich jest! Jeśli marzysz o romantycznych wakacjach w Paryżu – podziwianiu panoramy miasta ze szczytu wieży Eiffla, zwiedzaniu wspaniałych muzeów i popijaniu najlepszego wina w eleganckich kawiarenkach – to Zabawna buzia tylko rozbudzi Twój turystyczny apetyt. Wszystkie pozytywne stereotypy w jednej filmowej pocztówce!
Między słowami (Lost in Translation, reż. Sofia Coppola, 2003)
Tokio może być jak cała Japonia – niedostępne na pierwszy rzut oka, zyskuje sporo przy bliższym poznaniu. Nie marnuj czasu na siedzenie w hotelu, nawet tak ekskluzywnym jak Park Hyatt Tokyo, gdzie nocowali bohaterowie Między słowami. Załóż najlepszą koszulkę (choćby na lewą stronę) i ruszaj w miasto! Podziwiaj kolorowe neony Shinjuku i poznaj wszystkie atrakcje, jakie oferuje Shibuya. Gdy zmęczy Cię szalone tempo, możesz (niczym Charlotte) poszukać spokoju w Jugan-ji Temple albo wyruszyć pociągiem do Kyoto, gdzie lepiej poznasz przeszłość Japonii. Dość powiedzieć, że tamtejsze Nanzenji Temple i Heian Shrine nie bez powodu znalazły się w filmie. Jednak nikt nie może żyć tylko pięknem architektury i krajobrazów. Najlepszy obiad zjesz w Shabu-Zen – to ta restauracja, w której człowiek musi sobie sam gotować. Jeśli nie jesteś pod wrażeniem tego miasta i kraju, musisz być zblazowanym aktorem albo dziewczyną na życiowych rozstajach.
Imagine (reż. Andrzej Jakimowski, 2012)
W Imagine na ekranie dominują twarze i sylwetki aktorów – często wypełniają cały kadr, a miasto jest tylko niewyraźnym tłem. Na krawędzi wzroku przejeżdżają charakterystyczne tramwaje, migają ściany domów pokryte wzorzystymi kafelkami, wszystko skąpane jest w słońcu, padają nazwy Martim Moniz i uchodzącej do Atlantyku rzeki Tag… Widz musi połączyć różne elementy, by dowiedzieć się, że akcja filmu toczy się w Lizbonie. Kamera, trzymająca się cały czas bohaterów, pokazuje tylko ich najbliższe otoczenie – ściany wiekowych budynków, kamienie chodnika, małą kawiarnię, fragment nabrzeża… To perspektywa niewidomych bohaterów filmu, którzy mogą zorientować się jedynie w najbliższej przestrzeni i wyobrażać sobie wszystko, co rozciąga się dalej. Gdzie jest podróżnicza zachęta? Myślę, że to wszystko przypomina trochę wrażenia pieszego turysty, który przemierza nieznane ulice. Nie widząc zbyt wiele na raz, chłonie atmosferę miasta. zwiedza je w rytmie własnych kroków i nigdy nie wie do końca, co zobaczy za rogiem.
Wielkie piękno (La grande bellezza, reż. Paolo Sorrentino, 2013)
Nawet jeśli Twoje życie jest pozbawione większego sensu, wciąż możesz się dobrze bawić i darzyć dobrocią podobnych sobie przegrańców. Zupełnie jak Jep Gambardella, który organizuje przyjęcia w nowoczesnym penthousie z widokiem na Koloseum i spaceruje ulicami, gdzie każdy kamień pamięta wiele poprzednich stuleci. Skieruj niespieszne kroki ku Piazza Navona, spaceruj w cieniu akweduktów, rozmyślaj nad Tybrem i ciesz oczy widokiem bogatych palazzi oraz zielonych parków. Gdy Wieczne Miasto otacza Cię z każdej strony, nie możesz zignorować jego niezwykłej atmosfery. Jest to nawet trudniejsze, gdy oglądasz je oczami Paolo Sorrentino. Każda scena jego filmu nie tylko opowiada historię, ale jest też ucztą dla zmysłów. Jeśli w połowie Wielkiego piękna zaczniesz pakować walizkę, nie będę zdziwiony.
Wakacje za pasem! Oglądaj filmy i decyduj o kierunku podróży… ale jeszcze nie teraz. Wkrótce druga część zestawienia!
Adam Zyskowski
Lubisz ten tekst? Skomentuj i podaj dalej 🙂
Nigdy nie wpadłam na ten sposób podróżowania! Do tej pory królowało google maps i webcams 😉 Ale od dzisiaj spojrzę na wybór miejsca na kolejną podróż z innej perspektywy! 🙂
Tytuł bloga mówi sam za siebie, ciekawy pomysł na post podróżniczy 🙂 Zazwyczaj nie skupiam się na miejscach ale może jak realne wycieczki na razie pozostają w sferze marzeń, warto od czegoś zacząć.
Mi się marzą Los Angeles i Tokio! Filmy często inspirują do podróżowania, potem jedziesz w wymarzone miejsce i szukasz kadrów z filmu czując się jak gwiazda *.*
A ja polecam komedię Eurotrip 🙂 Jak Amerykanie bawią się w europejskich stolicach, które wielkością odpowiadają supermarketom 🙂
Ciekawy dobór filmów – jest i klasyka i współczesne kino. Nie znałam “Wielkiego Piękna”, ale teraz już wiem, że muszę go zobaczyć
Można do tej listy dodać jeszcze “The Way” o szlaku do Santiago de Compostela 🙂
Świetny pomysł na post. Sama często jeżdżę do Włoch i inspiruję się włoskimi filmami przy wyborze miejsca podróży, ale nie wpadłam na to, żeby o tym napisać 😉 Wielkie Piękno oczywiście uwielbiam, ale pozostałe filmy też są godne polecenia. Nie wiedziałam tylko Lalalandu, ale myślę, że niebawem to nadrobię 🙂 Pozdrawiam.
Każde z tych miejsc i ja chętnie bym odwiedziła 🙂
“La La Land” zachęca bardzo, żeby odwiedzić LA, a zwłaszcza Griffith Observatory! Musi być tam pięknie 🙂
Ciekawy pomysł na wybór miejsc na wakacje 🙂 Chociaż przyznam, że z zaproponowanych najbardziej podoba mi się Lizbona – z reguły unikam “turystycznych” miejscowości na rzecz małych miasteczek, w których życie płynie własnym rytmem 🙂